Marta Angelika Stłumian
06 marca 1992 |
Gdańsk
Kocham życie, przyjacielu, i nawet wtedy, kiedy zraniło mnie tak
bardzo, że przez krótką chwilę zapragnęłam umrzeć, nawet wtedy nie popełniłam
zdrady.
[Halina Poświatowska]
Czerwono włosa studentka I roku psychologii. Wychowana w domu
dziecka od siódmego roku życia. Optymistka, która nie boi się tego, że zrobi jeden
zły ruch, który być może zmieni jej życie. Przekonała się, że jednak ono nie
zawsze daje ulgi. Ale powróćmy do teraźniejszości. Gdy przyjrzysz się jej zauważysz,
że na każdego gościa działa tak samo. Jej zielone oczy potrafią zaczarować
ludzi. Uwielbia gotować, więc jak to się mówi – przez żołądek do serca. Potrafi
być prawdziwą podłą suką, lecz zdarza się to, gdy ktoś naprawdę ją wkurzy.
Posługuje się czterema językami. Pół roku temu wprowadziła się do Leśnej.
Nie poddawaj się rozpaczy. Życie nie jest lepsze ani gorsze od naszych
marzeń, jest tylko zupełnie inne.
[Szekspir]
Jej historia rozpoczyna się szóstego marca tysiąc
dziewięćset dziewięćdziesiątego drugiego roku. Jako jedynaczka miała bardzo ciekawe życie – był to dla niej najpiękniejszy okres w życiu. Pewnego dnia, bo jak by to inaczej opisać, rodzice
naszej młodej Stłumian zginęli. Wypadek samochodowy. Dziewczyna została sama.
Uciekała myślami od tamtej sytuacji. Nie mogła mieszkać przecież sama – miała tylko
7 lat. Pierwszy zainteresował się dom dziecka. Nie miała wyboru.
Na początku było normalnie. Czuła się prawie jak w domu.
Prawie. Brakowało tylko kochającej się rodziny.
Minęło kilka lat. Złe towarzystwo, używki. A
wydawało się tak pięknie. Miała jedno marzenie – być szczęśliwym. Spełniło się?
Życie dziewczyny zmieniło się nie powtarzalnie. Oceny podniosły się, a czas, w którym przebywała ze znajomymi praktycznie zmalał.
To możliwość spełnienia marzeń sprawia, że życie jest tak fascynujące.
[Paulo Coelho]
Marzenia?
Być szczęśliwym, nie patrzeć na to, co było. Mieć idealną
pracę i rodzinę.
Zainteresowania?
Na pewno kuchnia na pierwszym miejscu. Później literatura i
muzyka.
[ Skoro już tu jestem warto
napisać takie rzeczy jak;
- Twarz; Susan Coffey
- Wątki; Oczywiście!
- Powiązania; To co wyżej.
Jak widzicie błędy to piszcie, chętnie poprawię!]
[wszystko super, ciekawa karta, ale skoro ona z Gdanska, to prosze napisz w KP jak znalazla sie w Leśnej, bo chyba nie ma tam o tym wzmianki :)]
OdpowiedzUsuń[ Już poprawione : D ]
Usuń[super! :) Witamy na blogu i zyczymy milej zabawy! :)]
OdpowiedzUsuń[jakies kontakty z krzysiem? XD]
OdpowiedzUsuń[a czy Marta przypadkiem nue szuka pracy? Bo Krzysiek chętnie ja zatrudni jako pomoc w stolarni tzn jako pomoc przy ogarnianiu zleceń i odbieraniu telefonów xd ]
OdpowiedzUsuń[w takim razie zaczniesz coś? Mogą już pracować razem jakieś dwa góra trzy miesiące xd]
OdpowiedzUsuń- Cześć, dzwonili z Żywca? - Krzysiu z kawą w ręce wszedł właśnie do pracy. SPóźnił się nieco, bo jak zwykle zatrzymał go po drodze niespodziewany telefon, więc musiał wytężyć wszelkie możliwe zmysły żeby się nie zabić rozmawiając - Mieli dzwonić z muzeum, że chcą jakąś szafę odnowić. - uśmiechnął się do dziewczyny po czym zajrzał do kilku papierów leżących obok ksero. Zawsze mu sie wydawało, że będzie prowadził malutką stolarnię. Jak się później okazało do malutkiej stolarni potrzeba milion tysięcy papierków, a on po prostu nie miał na to czasu. I ochoty - Szafę albo łóżko... Tylko po co w muzeum łóżko? - zastanowił się chwilę - Mniejsza o to, dzwonili?
OdpowiedzUsuń[takie komentarze zawsze wiele wnoszą! : ) Wątek? ;>]
OdpowiedzUsuń- Jezu... Conajmniej jakbym miał przywieźć tu tą szafe w maluchu albo w polonezie... Co to niby znaczy, ze oni 'nie ufają'? - prychnął pod nosem składając kilka podpisów na fakturach - A... I odebrali te szafki? Kogo to było w ogóle? - próbował odnaleźć zamówienie sprzed dwóch tygodni, ale szybko dał sobie spokój. Prawdopodobnie gdyby nie Marta, utonąłby w papierach, a to w żaden sposob mu się nie uśmiechało. WOlał nie wtrącać jej się w sprawy papierkowe, bo pewnie coś by pomieszał.
OdpowiedzUsuń[tylko jakiś punkt zaczepienia mi daj : )]
OdpowiedzUsuń- Szewski? Szewiecki? Jakoś tak... Nie ważne, mam nadzieję że to poźńiej posprzątają, co? - uśmiechnął się lekko pod nosem i oddał jej papiery - Okej, zabrał, świetnie... W każdym razie przyjadą panowie za dwie godziny i wezmą ten niebieski stolik z warszatu. Przyjdą tu i dadzą ci tysiaka, okej? Więc się nie zdziw - dodał po chwili z rozbawieniem. Często zostawiał ją z tego typu odbiorami. O kasę sie nie martwił, bo miał do niej pełne zaufanie.
OdpowiedzUsuń- To zależy o ile za dużo. jeśłi o cztery stówy to dobrze, bo dodatkowo zapłacił za materiały. Miał to zrobić za tydzień, bo czekał na jakiś ważny przelew czy coś w tym stylu. Najwyraźniej dostał już przelew, a co za tym idzie, my dostaliśmy całość. - mruknął nie podnosząc głowy z nad papierów. Po chwili jednak spojrzał na nią z uśmiechem - Kawy? - dodał z lekkim rozbawieniem. Pewnie wielu chciałoby mieć takiego szefa jakim był Krzysiek. Zero problemów i absolutny luz.
OdpowiedzUsuń[wykorzystam motyw zpowrotem do domu xD]
OdpowiedzUsuńMłody, jak na grzeczne dziecko przystało, chodził do szkoły tylko dlatego że kazał mu Grzesiek. Poza tym, wolał pójśc i odbębnić 7 godzin niż przez 12 mieć w domu jazde. Wracał akurat po ostatniej, szóstej godzinie do domu i w pewnym momencie schylił się po leżącą na ziemi rękawiczkę, która chwile wcześniej wypadła dziewczynie idącej przed nim. Znał ją głównie z widzenia, parę razy zamienili kilka zdań w sklepie.
- Cześć, to chyba twoje, co? - zapytał z lekkim uśiecem łapiąc ją delikatnie za ramię.
[Dobry :) Jakiś pomysł na wątek z Milanowskim?]
OdpowiedzUsuń(a masz jakiś pomysł? Jeśli tak to zarzuc a ja postaram się rozpocząć wątek)
OdpowiedzUsuńA. M.
Dochodziła czwarta popołudniu. Niebo powoli zaczynało się ściemniać, a na granatowym tle pojawiły się pierwsze gwiazdy. Śnieg trzeszczał pod stopami, a mróz chwytał za nos. Gdzie nie gdzie swawolny wiatr powiał, niosąc za sobą chłód.
OdpowiedzUsuńWracałem właśnie do domu, po uprzednim odwiedzeniu lokalnego sklepu, aby kupić sobie i Roladzie coś do jedzenia, bo lodówka już od całkiem dawna świeciła pustkami. I tak sobie szedłem obładowany torbami, które były pełne od różnych towarów. W dłoni trzymałem zapiekankę, którą już w połowie zdążyłem zjeść. Nim dojdę do swojej kawalerki, to pewnie jej już i nie będzie.
We wsi byłem nowy. Ledwie pół roku temu tutaj się przeprowadziłem. Czy było warto? Owszem, było. Przynajmniej się uwolniłem z kajdan niewoli, jakie sam na siebie założyłem.
W pewnym momencie przede mną przewróciła się jakaś dziewczyna.
- Nic Ci się nie stało?- zapytałem pomagając jej wstać.
- Notatnik? - rozejrzał się wokół a po chwili podniósł leżący na ziemi mały zeszycik - Jeżeli to jest 'notatnik' to owszem. Coś dziś strasznie dużo rzeczy gubisz Marta, wiesz o tym? - zapytał z rozbawieniem i zrównał z nią krok - Więc, co tam słychać?
OdpowiedzUsuń- A kto to tak do ciebie wydzwania w godzinach pracy, co? Powiedz mu, że jeśli nie przestanie to będzie miał do cznienia z twoim szefem, a z tego nikt jeszcze nie wyszedł cało bo jestem taki duży i taki silny - pokazał jak bardzo duży i silny jest, po czym uśmiechnął się wesoło pod nosem.
OdpowiedzUsuń