niedziela, 30 grudnia 2012

Musi to na Rusi, a w Polsce jak kto chce.

Dane:

*Aleksander 'Milan' Milanowski

*30 listopada 1991 rok;  Kraków

* Zna rosyjski, angielski

Powiązania


Notki

Album

Inne



Charakter:
Rozbrykany, tajemniczy, irytujący. Nieco odważny, czasami tchórzliwy, jak to zwykle bywa u ludzi. Ryzykant. Strasznie leniwy, uparty i pyskaty. Czasami mówi prawdę, a czasami kłamie prosto w oczy.  Czasami buntuje się przeciwko nałożonym nakazom i zakazom. Małomówny samotnik, który unika towarzystwa (chociaż czasami i takowym nie pogardzi). Kłótliwy psotnik. Cierpliwy, w miarę spokojny i opanowany, jednak jest obojętny na to co się wokół niego dzieje. Bystry i błyskotliwy. Skłonny do bójek i bijatyk (alkoholowe imprezy, także często odwiedza). Sprytny, często ironizuje (więc ironia i sarkazm, nie są mu obce). Urodzony improwizator (można by rzec, że jego całe życie to czysta improwizorka). Klnie jak szewc, ale jemu to nie przeszkadza. Uważa, że każdy wyraża emocje na swój sposób.



Wygląd:
180 centymetrów wzrostu. Waży 73,5 kilogramów.
Owalna twarz, na której łatwo dostrzec parę zielonych oczu, zgrabny nos i kuszące wargi. Jego naturalny kolor włosów to brąz, jednak od czasu do czasu urozmaica je farbą koloru ciemnego blond. Dosyć silny i w miarę dobrze zbudowany (dzięki ćwiczeniom na siłowni).
Ubiera się różnie. Raz elegancko, na przykład w garnitur dobrej marki, innym razem w skórzaną kurtkę, a jeszcze innym wprost luzacko (przyduża koszulka z nadrukiem ulubionego zespołu rockowego, bluza itp.). Jedno jest niezmienne… cały komplet uzupełniają czarne lub niebieskie jeansy. Na nogach nosi ciężkie obuwie typu glany (czuje się wtedy pewniej).
Posiadacz kilku tatuaży, które ozdabiają jego zgrabne ciało. Jeden z nich znajduje się na karku i jest to kod paskowy, drugi to koziorożec umieszczony w okolicy lewej kostki, a trzeci z nich (także przy kostce) to wstęga z napisem "New Jersey"



a) wczesne dzieciństwo
Urodziłem się gdzieś tam, kiedyś tam, w jakiejś tam rodzinie. Nie mam rodzeństwa. Moja rodzina nigdy nie była normalna. Kiedy miałem 3 lata zmarł mój ojciec. Jakiś palant rozjechał go na ulicy i nawet nie udzielił mu pomocy. Później moja mama znalazła sobie jakiegoś faceta. Nazywa się on Piotrek. Na początku było dobrze. Było fajnie, rodzinnie i w ogóle sielanka jak trzeba. Dopiero później zaczął się koszmar.

Miałem może z 7 lat... Z Piotrka stał się istny potwór. Zaczął mnie bić. Oczywiście ja byłem najsłabszym ogniwem. Najmłodszy i najmniej rozumny. Mama po kolejnej stracie roboty załamała się. Zaczęła pić. Znaczy się z Piotrkiem piła, a mnie zostawiła samemu sobie. Nie obchodziło jej to, czy mam odrobioną pracę domową, czy jestem najedzony, czy mam czyste ubrania. Ważniejsza była wódka i to czy ma jeszcze jakieś pieniądze na nią.



b) wiek dojrzewania
Kiedy miałem 13 lat po raz pierwszy uciekłem z domu. Tak po prostu. Spakowałem kilka rzeczy do plecaka, wziąłem oszczędności i kupiłem bilet. Pociągiem dotarłem aż na przedmieścia Warszawy. Było fajnie. Przez dwa tygodnie nawiązałem ciekawe kontakty, mieszkałem gdzieś na squacie, policja mnie szukała, bo 'kochani rodzice' zauważyli, że nie ma mnie w domu. Wtedy też przeżyłem swój pierwszy raz. To nic, że z chłopakiem starszym ode mnie o 5 lat, to nic. To nic, że byłem wtedy naćpany, bo koledzy ćpuni dali mi działkę. To było nic w porównaniu z tym co czekało mnie w domu, kiedy mnie tam odstawili. Piotrek tak mnie sprał, że przez kilka dni nie mogłem wstać.






'Wycieczki' do Warszawy stały się u mnie pewnego rodzaju normą. Albo sportem. Jak kto woli. Podczas gdy starzy spali przy stole, gdzie stało kilka butelek taniej wódki, ja uciekałem. I zacząłem zarabiać swoje pierwsze pieniądze. Jak? Sprzedawałem się. Nadal to robię.
Kiedy po raz enty policja odstawiła mnie do domu, matka powiedziała mi, że 'następnym razem wywali mnie z domu'. Oh, co za troskliwość. Zwłaszcza, że ten 'dom' traktowałem raczej jak tanią noclegownię. Przychodziłem, spałem, wychodziłem. I tak w kółko. To znaczy przez ostatnią klasę liceum. Bo musiałem jakoś zdać. No i się udało. Kiedy tylko zdałem maturę wyprowadziłem się z domu. Nawet nie informowałem nikogo o tym.



c) młodość
I znowu trafiłem do tej Warszawy. Jako, że na wynajęcie mieszkania nie było mnie stać, to znowu zamieszkałem na squacie. Ciągle się sprzedawałem, aby było mnie na cokolwiek stać. I chociaż tego nienawidzę, to nie jest łatwo z tego wyjść. Przynajmniej mi.
Jak się dostałem do Instytutu, mając mierne stopnie? Łatwo. Przez pewnego miłego, starszego klienta. Wystarczyło, że pojechałem z nim na tydzień wakacji do Pragi (tej czeskiej), a ten załatwił mi to co potrzeba. I na dodatek miałem darmowe wakacje w stolicy Czech.







d) teraz
Aktualnie porzuciłem swoją dotychczasową pracę.  Pół roku temu przeprowadziłem się do malowniczej wsi o nazwie Leśna. Wynajmuję tam sobie mieszkanie, a raczej małą kawalerkę z antresolą  .
Pracuję w Żywcu jako taksówkarz. Zarabiam całkiem nieźle. Na tyle, aby wykarmić siebie i kotkę, którą nazwałem Rolada.
Dlaczego osiedliłem się akurat tutaj? Być może dlatego, że chciałem oderwać się od swojego poprzedniego życia. Być może chciałem poznać coś nowego. Być może...





Ciekawostki:
właściciel kota, który wabi się Rolada
- lubi pić whisky i palić papierosy
- jeździ Metallicarem (Chevrolet Impala z 1967 roku)
- w jego samochodzie można znaleźć pełno kaset magnetofonowych (poczynając od Alice Cooper’a, Bon Jovi, Skid Row, Guns N' Roses, Metalliki, Rainbow, Cinderella, Ramones, Beatelsów, Led Zeppelin, poprzez Aerosmith, Nirvanę, Joan Jett, AC/DC, Rise Against The Machine, aż do Green Day, Coldplay, My Chemical Romance, Fall Out Boy czy Paramore)
- nie lubi truskawek, jednak chcąc pozbyć się pytań typu ‘dlaczego ich nie lubisz?’ albo ‘jak można nie lubić truskawek’, najczęściej mówi, że ma na nie alergię
- pije kawę
- lubi grać na gitarze i śpiewać
- nosi przy sobie pęk kluczy, którymi zamyka wszystkie swoje szafki, pokój oraz samochód
- nie lubi jak ktoś nazywa go 'Lexi' albo 'Aleńkiem'. Doprowadza go to do szewskiej pasji
- 3 w skali Kinseya


[Karta ulegnie na pewno zmianom. Postacią posługuję się także na innym blogu (tutaj zmieniłam niektóre rzeczy). Wizerunku użyczył Jensen Ackles (fotki pochodzą w większości z fanpop.com) . I zapraszam do wątków :) Żadne z nas nie gryzie. 
Ważne: jako, że nie mam stałego dostępu do internetu, odpisuję z telefonu, tak więc przepraszam z góry za niezbyt wyczerpujące odpowiedzi.]

czwartek, 27 grudnia 2012

Tylko życie poświęcone innym warte jest przeżycia.



Marta Angelika Stłumian
06 marca 1992 | Gdańsk



Kocham życie, przyjacielu, i nawet wtedy, kiedy zraniło mnie tak bardzo, że przez krótką chwilę zapragnęłam umrzeć, nawet wtedy nie popełniłam zdrady.
[Halina Poświatowska]

Czerwono włosa studentka I roku psychologii. Wychowana w domu dziecka od siódmego roku życia. Optymistka, która nie boi się tego, że zrobi jeden zły ruch, który być może zmieni jej życie. Przekonała się, że jednak ono nie zawsze daje ulgi. Ale powróćmy do teraźniejszości. Gdy przyjrzysz się jej zauważysz, że na każdego gościa działa tak samo. Jej zielone oczy potrafią zaczarować ludzi. Uwielbia gotować, więc jak to się mówi – przez żołądek do serca. Potrafi być prawdziwą podłą suką, lecz zdarza się to, gdy ktoś naprawdę ją wkurzy. Posługuje się czterema językami. Pół roku temu wprowadziła się do Leśnej. 


Nie poddawaj się rozpaczy. Życie nie jest lepsze ani gorsze od naszych marzeń, jest tylko zupełnie inne.
[Szekspir]

Jej historia rozpoczyna się szóstego marca tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiątego drugiego roku. Jako jedynaczka miała bardzo ciekawe życie – był to dla niej najpiękniejszy okres w życiu.  Pewnego dnia, bo jak by to inaczej opisać, rodzice naszej młodej Stłumian zginęli. Wypadek samochodowy. Dziewczyna została sama. Uciekała myślami od tamtej sytuacji. Nie mogła mieszkać przecież sama – miała tylko 7 lat. Pierwszy zainteresował się dom dziecka. Nie miała wyboru.
Na początku było normalnie. Czuła się prawie jak w domu. Prawie. Brakowało tylko kochającej się rodziny. 
Minęło kilka lat. Złe towarzystwo, używki. A wydawało się tak pięknie. Miała jedno marzenie – być szczęśliwym. Spełniło się? Życie dziewczyny zmieniło się nie powtarzalnie. Oceny podniosły się, a czas, w którym przebywała ze znajomymi praktycznie zmalał. 

To możliwość spełnienia marzeń sprawia, że życie jest tak fascynujące.
[Paulo Coelho]

Marzenia?
Być szczęśliwym, nie patrzeć na to, co było. Mieć idealną pracę i  rodzinę. 
Zainteresowania?
Na pewno kuchnia na pierwszym miejscu. Później literatura i muzyka.




[ Skoro już tu jestem warto napisać takie rzeczy jak;
- Twarz; Susan Coffey 
- Wątki; Oczywiście!
- Powiązania; To co wyżej.
Jak widzicie błędy to piszcie, chętnie poprawię!]      

                                                                                                                 

środa, 26 grudnia 2012

Fabian.


Fabian Wrzosek
29.07.1995
nierób, nieuk, niepokorne dziecię
oraz
postrach całej wsi

   Jego rodzicielka mówi, że to dobre dziecko, tylko zepsute, że jeszcze coś z niego będzie. Wszyscy nauczyciele twierdzą, że nawet do kopania rowów się nie nadaje, katechetka zaś, że diabeł właśnie planuje ucieczkę z piekła, tak bardzo Fabianka się boi. Ojciec nic nie mówi, bo ojciec w zasadzie o synalku dawno zapomniał; ma teraz nową rodzinę, "lepszą", gdzieś w Łodzi, w którym to mieście mieszkali przez kilka lat, zanim pan Wrzosek nie zrozumiał, że założenie rodziny z matką Fabianka było jednym wielkim nieporozumieniem. Tak więc mieszkali przez pewien czas we troje w mieście zwanym Łodzią, potem Fabcio i jego mama mieszkali we dwoje; razem było to osiem lat spędzonych w mieście (w mniemaniu Fabiana uprawniających go do nazywania wszystkich mieszkańców wsi "wieśniakami"), po których matka, skądinąd pochodząca z Leśnej, zdecydowała się na powrót do "kraju lat dziecinnych". Wynajęli jakiś brzydki dom od pewnej staruszki, i tam mieszkają po dziś dzień - nierozgarnięta matka z nieposłusznym synkiem.

   Nieposłusznym... to chyba zbyt łagodne słowo. Fabian się w jego ramy chyba już dawno przestał mieścić, tylko trudno stwierdzić, w którym dokładnie momencie: czy po wybiciu wszystkich szyb w kościele, podpaleniu kurnika sąsiada, czy może po włamaniu się do gminnego serwera w celu przyznania sobie głównej nagrody w konkursie na naładniejszą palmę wielkanocną, za którą to nagrodę wykupił całą dostawę gum do żucia z wiejskiego sklepiku. Nieprawdopodobne? Cóż, w przypadku Fabiana całkiem możliwe. Nie na tym kończą zdolności młodego Wrzoska. Oprócz nie-wiadomo-w-jaki-sposób-nabytych zdolności hakerskich chłopak posiada nadzwyczajną umiejętność zaskarbiania sobie łaski innych - wszystkich w zasadzie, nie licząc sołtysa - niczego sołtysa zaskarbiać sobie Wrzosek nie musi, gdyż Pan Ważny Fabianka kocha miłością bezgraniczną ze względu na głupią miłość do jego matki (i już wiemy, dlaczego młody wciąż chodzi sobie po wolności...). Poza tym lepiej niż Twoja ciekawska sąsiadka wie, z kim sypia ksiądz i kogo wpakowali za bijatykę po pijaku. Chore poczucie humoru, niekończąca się lista wariackich pomysłów, wymówek oraz grzeszków na sumieniu i niezmienne przekonanie o własnej wspaniałości tudzież świetlanej przyszłości, a także wciąż miękkie serduszko, którym poruszyć jest zdolna tylko jedna osóbka - oto jest Fabian.

Nie każdy chłop z widłami to Posejdon.


Grzegorz Koszarawa
27.12.1977  |  Żywiec  |  chirurg z zawodu  |  dzieciorób-pijaczyna z zamiłowania

Gdy w twym życiu zjawił się ktoś, kto wygląda jak równy gość,
ale nie wiesz, czy szczery jest, czy na pokaz ma gest,
weź go w góry na stromy stok, nie odstępuj go tam na krok,
jedna lina niech łączy was, dla was dwóch to w sam raz.

Przejebane. Jesteś ofiarą przemocy domowej i nazywasz się Koszarawa. Leje cię ojciec, ciebie i twojego brata bliźniaka, mówiąc dokładniej, a ojciec twojego ojca bawił się kiedyś w partyzanta, więc jak musiał w popłochu zmienić nazwisko, to Koszarawa pierwsza przyszła mu do głowy. Kurrrrwa. Ale wiemy już, że chujowo było być małym Grzegorzem Koszarawą. Dowiedzmy się czegoś jeszcze. Na przykład tego, że Grzeniu zasadniczo nigdy nie należał do najmądrzejszych ludzi świata. Tak życiowo najmądrzejszych, bo wiersze interpretować i zadania z ciągów robić potrafił. Ale kiedy jego ojciec miał czas na uczenie synów życiowej  mądrości, akurat był zajęty zalewaniem się w trupa i agresją wobec najbliższych. Tak też się zdarza. Dlatego kiedy w wieku lat niespełna osiemnastu zmajstrował dziecko swojej przyszłej żonie, to wyfrunął z kraju zaraz po maturze, żeby przypadkiem nie musieć brać odpowiedzialności za swoje czyny lubieżne i ich bardzo konkretne efekty. Zachciało mu się medycyny w Moskwie, bo daleko, bo pociąg z Katowic w Brześciu przestawia się na szerokie tory i heja, w świat, byle  móc się oddzielić Białorusią od bycia dorosłym człowiekiem i przez pięć lat spędzić w domu dwa tygodnie. Nic tak nie rujnuje cery jak wypłakiwanie swoich jelit na trzydziestostopniowym mrozie, i dodatkowo na Placu Czerwonym, dlatego Grzeniu płakał w studenckiej norze, jak najbliżej kaloryfera. Chociaż kaloryfery też szkodzą na cerę, więc prewencyjnie smarował ryj kremem Nivea. I tak płakał i płakał, i płakał, i uczył się pilnie z kradzionych w antykwariacie podręczników, wciąż mówiąc po rosyjsku jak językowy inwalida. Jakby był pozbawiony każdej możliwej językowej kończyny i językowego czucia w tym, co zostało z językowego ciała. Zasób słownictwa miał powalający, ale koledzy Rosjanie bili głowami o pulpity, kiedy postanowił z tego zasobu skorzystać. Ale czego wymagać od człowieka, który nauczył się angielskiego na poziomie żenującym tylko po to, żeby zrobić doktorat. Zrobić, nie kupić od Ruskich. Do tego nie potrzebowałby znajomości angielskiego. She have to goes. Ale przynajmniej po sześciu latach zaczął się wypowiadać po rosyjsku jak cywilizowany człowiek i akcentować na tę sylabę, co trzeba. No i po chuj, skoro zaraz potem zabrał swoje kradzione książeczki, swój krem Nivea i swój tyłek, i wrócił w rodzinne strony na stałe, nie mając się gdzie podziać. Siedząc dalej w Moskwie, zapłakałby się na śmierć i tyle by z tego było. Na miejscu czekała bardzo wściekła przyszła żona i córka, która nie miała zielonego pojęcia, kim jest ten pan. Ciężko się dziwić, skoro ten pan nagle postanowił naprawić swoje błędy młodości. Nie, żeby wtedy był już dorosły i odpowiedzialny, gówno, a nie odpowiedzialny, dorosły, czy cokolwiek. Sraty-taty. Dalej miał mentalnie jakieś siedemnaście lat i na myśl o dorastaniu miękły mu kolana ze strachu. Bo zasadniczo bał się w życiu wielu rzeczy. Na przykład sam zasypiać. Albo przypadkiem dorosnąć, bo pod tajemniczą nazwą dorosłość kryło się wiele przerażających spraw. Chuj z podatkami i tankowaniem samochodu, na który trzeba najpierw zarobić, zrobi się, ale posiadanie rodziny i niestanie się swoim własnym ojcem przerastało jego możliwości. Zwłaszcza że zawsze lubił tak komuś czasem pierdolnąć w ryj i obalić litra, w dowolnej kolejności. Gdyby Grzeniu przez cały okres swoich studiów nie omijał domu rodzinnego możliwie szerokim kołem (podbiegunowym), pewnie dowiedziałby się wcześniej, że stary poznał moc odwyku zaraz po tym, jak ostatni z pięciu braci raczył przyjść na świat, a co za odwykiem idzie - jego myślenie wywróciło się o sto osiemdziesiąt stopni. Jako że Koszarawa Senior był debilem, nie mógł po prostu stać się mądrym rodzicem, tylko zwrot jego debilizmu się zmienił. Gdyby sprawa z Maryśką i dzieckiem nie rozwiązała się sama, Grzeniu na pewno dalej podchodziłby do niej jak pies do jeża i grabił sobie u Bozi. A tak to skorzystał z okazji, że Mańka niemalże wepchnęła mu sześcioletnią córkę w ramiona i kazała się nią zajmować, bo jej przeszedł foch i opowiadanie, że ten pan to twój tatuś i nienawidź go, bo jest skurwysynem. Ano, był. Milczy Tacyt, czy jego skurwysyństwo przypadkiem nie przetrwało po dziś dzień, ale nawet jeśli, to w zdecydowanie uszczuplonej i niepełnosprawnej formie. A potem poleciało - w dziesięć lat stworzyli całkiem fajną rodzinę, zdążyli zrobić jeszcze czwórkę dzieci (w tym jedno jeszcze nienarodzone) i pokłócić się milion razy o pierdoły. I mówiąc pierdoły mamy na myśli prawdziwe pierdoły, bo Koszarawy nie kłócą się o kwestie zasadnicze od ładnych paru lat, kiedy raczyły się w końcu finalnie dogadać i wziąć ślub. W tym wypadku ślub nie popsuł wszystkiego, bo ciężko było popsuć coś, co nigdy nie było niepopsute. Można najwyżej naprawić i tak się właśnie stało, no. Największy armagedon i chocapic w jednym powstał, kiedy Grzeniu jako jedyny człowiek na świecie postanowił nie odwrócić się dupą do Krzyśka - swojego wiernego Sancho Pansy, brata Mańki przy okazji. Grzenia na wojnę nie ciągnęło, wolił (sic!) jeździć spokojnie pekaesem do roboty, robić kolejne dzieci i obalać kolejne weekendowe flaszki w doborowym towarzystwie miejscowego kwiatu kapitalizmu. A Sancho pojechał po raz kolejny, chociaż pół rodziny popadało w hercklekoty i zaklinało go, żeby siedział na dupie, grożąc takimi konsekwencjami, że ekskomunika brzmi jak nagana na poziomie pogrożenia palcem. I się doprosił, jak wracał definitywnie bez ręki z jakiejś dziczy, to w klimatycznym deszczu, na lotnisku czekał tylko Grzeniu, narażając się tym samym na rodzinny ostracyzm. Ostracyzm był, owszem, nie inaczej, ale cóż może foch babci wobec męskiej przyjaźni na śmierć i życie. Nic nie może. A potem to już tylko sielanka i ustawiczne wybuchy apokalipsy kieszonkowych rozmiarów, żeby nie porzygać się od nadmiaru cukru i tęczy. Ale tak naprawdę, to jest zajebiście, bo wszyscy raczyli zmądrzeć nieco. Poza Seniorem, ale to już należy prawdopodobnie spisać na straty.


Idzie Grześ przez wieś,
zboża wór na plecach ma,
a za Grzesiem CBŚ,
ABW i CBA.


niedziela, 23 grudnia 2012

You can't hate me! I'm adorable!




Krzysiek Pietraszko
1977
Marnotrwany Brat, Syn i Przyszły Ojciec!
jeszcze pięć lat temu zawodowy żołnierz - dziś jednoręki bandyta i stolarz


NA POHYBEL SKURWYSYNOM!

Krzysiek nigdy nie był normalny. Może to kwestia szalonego tatusia, może biegającej z jego kumplami młodszej siostry. Nigdy w zasadzie nie wiedział co z nim jest 'nie tak' ani z jakiej przyczyny, ale najnormalniejszy zdecydowanie nie był. Mając dziesięć lat wymarzył sobie, że pewnego dnia zostanie zawodowym żołnierzem i od tamtej pory biegał po podwórku z patykiem przypominającym broń i przyprawiał matkę o zawał serca, robiąc jej ataki z zaskoczenia bombą własnej roboty. Jak dobił do osiemnastki, zaczął namawiac najlepszego kumpla (wówczas szesnastolatka), by wybrał się z nim na testy sprawnościowe, bo Armia Nasza Najcudowniejsza! organizowała nabór na żołnierzy. Grzesiek wyśmiał go bardzo, ale owszem -  wsiadł z nim w samochód i pojechał. Nie było ich dwa dni, ale sprawa została załatwiona. Przed nim było jeszcze dużo, dużo nauki, ale dał sobie chłopak rade, bo chociaż się nigdy nie starał to i tak te wszystkie terminy i inne chuje wchodziły  mu do głowy szybciej niż imiona dziewczyn, które udało mu się poderwać w okolicznych dyskotekach. Jak tylko w koszarach ogłosili, że można wybyć na front i walczyć w imię wyższych celów, to był pierwszym któremu ręka wystrzeliła w górę.
Skakał, błagał i był gotów położyć się krzyżem przed samym generałem, byleby tylko został wybrany do wyjazdu (w tym momencie powinni mu zrobić dodatkowe testy psychologiczne, bo na tych wstępnych chyba oszukiwał). Udało się bez problemów, dwa dni później jego ojciec rozniósł połowę wsi jak tylko dowiedział się, że pierworodny syn wyjeżdża latać z karabinem za jakimiś 'odmieńcami'. Na nic zdały się matczyne płacze i jęki, Krzysiek postawił na swoim i w dwutysięcznym pierwszym  roku wyjechał z kamratami siać postrach w Afganistanie. Z frontu pisał rzewne listy do Grzegorza i użalał się nad stuprocentowym brakiem poczucia humoru szerzącym się wśród kadry dowodzącej, jak się później okazało powinien się cieszyć że panowie zajmowali się czymś więcej niż dowcipami, gdyż jeden z nich prawdopodobnie uratował mu życie. Wrócił więc po niespełna dwóch latach z mocno połamaną ręką i usłyszał od matki, że ma kategoryczny zakaz wyjeżdżania gdziekolwiek poza Leśną, dopóki nie ukończy osiemdziesiątego piatego roku życia. Tak bardzo się śmiał z tego powodu, że mało nie dostał zawału (co skutecznie uniemożliwiałoby mu powrót na front). Mimo wszystko wrócił na front, tym razem do Iraku -  z totalnym brakiem akceptacji ze strony rodziny. Usłyszał przed wyjazdem, że jeśli go zabiją, to niech nikt nie ważny się wysyłać im ciała, bo i tak będą to mieli w dupie. Powiedział więc sajonara, zniknął na długi, długi czas, pisał jeszcze bardziej rzewne listy do Grzegorza i wrócił w jeszcze gorszym stanie. Bez ręki. Ot taka kolej rzeczy. Na lotnisku witał go jedynie ulubiony szwagier i kilku ludzi z 'szefostwa', którzy potem załatwili mu najlepszą klinikę w Niemczech i protezę, za którą mógłby wykupić połowę swojej wsi. Wrócił do domu jako wyklęte dziecko i musiał bujać się przez pół roku u własnej siostry w salonie, śpiąc z Grzesiem na jednej kanapie (jedynie przez miesiąc), bo nikt ni chciał z nim gadać. Taki zły i be i fuj!
Obecnie sprawdza się zawodowo jako stolarz-artysta i robi tym furorę w okolicy, bo nie ma drugiego stolarza bez ręki (jak przyjezdni obserwują to ściaga protezę, żeby było bardziej dramatycznie). Nie przejmuje się opinią innych, lubi czytać książki, obiecał sobie że wróci na front jak tylko wynajdą broń sterowaną stopami i generalnie ma dobre pomysły na swoje życie. 
Takie to urocze i siejące postrach wśród matek dorastających córek, które to (córki!) wzdychają do Krzysia mając nadzieję, że zwróci na którąś uwagę. Od jakiegoś czasu bezsprzecznie zakochany w pewnej cudnej pani, która będzie jego na wieki wieków AMEN. Ponad to robi zakupy na krechę u własnej siostry, uczy się wędkować jedną ręką, biega za dzieciakami Grześka i Maryśki i czasem budzi się w środku nocy zlany potem, bo przypominają mu się wszyscy zmarli na froncie kumple. Ale o tym nikomu nie mówi, to zniszczyłoby jego wizerunek nie przejmującego się niczym typa. 
 Loża szyderców wita!


Wrócimy tu jeszcze za dnia, by spojrzeć na zieloną altankę.


FELICJA ŁUŻYCKA

13 stycznia 1990 rok
Polska, Żywiec

Rankiem - studentka III roku polonistyki
Po południu - ukochana córka, pomocna siostra, urocza sąsiadka
Wieczorami - kelnerka w tutejszej karczmie


Kim jesteś skoro widok leśnej ścieżki, migoczącego w słońcu jeziora i zielonej łąki, nie zachwyca twoich oczu? Jak się nazywasz, skoro twierdzisz, że magiczne poranki nie tworzą się za sprawą śpiewu słowika i zapachu stokrotek? Zimny, prostu człowieku, spójrz na mnie i zatrzymaj czas by móc dostąpić cudu poznania.


Spójrz na nią. Dwadzieścia dwa lata stąpa po ziemi, ba prawie dwadzieścia trzy, a wciąż nosi głowę wysoko w chmurach. Bezustannie przyodziewa ten uroczy, dziewczęcy uśmiech, który za każdym razem gdy go widzisz, przyprawia cię o dobry nastrój. Nie radzę ci tylko spoglądać w jej oczy. Ich głęboka zieleń hipnotyzuje, pamiętaj o tym, gdy będziesz pragnął dotknąć jej, skąpanego w piegach, policzka. 
Niech cię jednak nie zwiedzie jej delikatność i uroda, jest mistrzynią w swojej grze, upartą manipulantką, która pragnie sięgnąć nieba. Kiedy będziesz chciał ją chwycić w swoje silne dłonie - nie złam jej przypadkiem. 
Tylko wariaci są coś warci. Jakim epitetem udekorujesz jej duszę? Tę wiecznie kręcącą się w kółko dziewczynkę, która nie potrafi znaleźć swojego własnego miejsca. Spójrz jak się kręci, jak wiatr podwiewa jej białą sukienkę i bawi się jej włosami. Czy uważasz ją za normalnego człowieka? 
Nie martw się o nią. Jest niezwykle silna - potrafi przeżyć każdą krzywdę, wykaraskać się z wszelkich opałów, jednak nie próbuj zniszczyć jej małego świata. Nie stłucz różowej świnki, która pęcznieje od groszaków, nie poplam ulubionej bluzki i nie zniszcz jej ogrodu. A będziesz światkiem widoku jej zmarszczonych brwi - uciekaj! 
Nigdy jej nie zrozumiesz, nawet się nie staraj. Jej umysł jest zamknięty na diamentowy klucz, który schowała w dębowej skrzynie pod przykryciem z lnu. Nie dostaniesz się do jej wnętrza, nie odkryjesz jej uczuć. Możesz jej dotknąć, ale nie skosztować. Możesz na nią spojrzeć, ale nigdy zrozumieć. Możesz ją zdobyć, jednak nigdy nie posiądziesz. 


Po co więc marnujesz swój czas i zaglądasz przez okno do jej pokoju?


INSTRUKCJA BUDOWY
FRAGMENTY MATERIAŁU
MALOWANY OBRAZ
POJEDYNCZE SZNURKI 


Witam! Felicja nie jest jeszcze w pełni ukształtowana, jednak wszystko w swoim czasie.
Zdjęcie, które wybrałam na jej podobieństwo znalazłam gdzieś w pajęczej sieci.
Powiązanie i wątki to coś, po co tu przyszłyśmy.
Nie łykam, nie gryzę, jednak czasami mogę połaskotać ;)

sobota, 22 grudnia 2012

Zwyczajny facet.


Aleksander | Aleks | Olek | Oluś Gawron,
urodzony 11 kwietnia 1979 roku - lat 33,
dumny ojciec, wierny mąż,
właściciel kilku pensjonatów, w tym jednego w Leśnej (Pod Skrzydłami Gawrona, oryginalnie, nieprawdaż?)
dobry człowiek, zaradny, uczciwy, pan "sam-to-zrobię" i "złapię-wszystkie-sroki-naraz",
 pracoholik, trochę za bardzo uczuciowy i trochę za bardzo niecierpliwy



Urodził się w Warszawie (być może właśnie dlatego wie, czego potrzeba do szczęścia mieszczuchowi spędzającemu weekend w górach) jako pierwszy syn, a czwarte dziecko państwa Gawronów. Od początku w Olka wierzono, tak samo zresztą jak i w pozostałe dzieciaki; miał zostać kimś wielkim, albo przynajmniej szczęśliwym; aby mu to umożliwić, rodzice starali się, jak mogli, aby wychować go na człowieka sumiennego, pracowitego, odpowiedzialnego, szczerego, wykształconego, a przede wszystkim - dobrego. Zdaje się, że pani Maria i pan Gustaw osiągnęli swój cel. Aleks jest niewątpliwie szczęśliwy, powodzi mu się dobrze, ma wspaniałą rodzinę. Jego całe życie przypomina jeden z tych filmów familijnych, które rozgrzewają serduszko widza, pozostawiając uczucie błogości i spokoju. Oto bowiem tuż po ukończeniu wymarzonego liceum (Staszica) dostał się na wymarzone studia (filologię bałkańską), podczas których poznał wymarzoną przyszłą żonę (Maję Aristow). Przez kilka lat imał się różnych zajęć, aby w końcu odnaleźć się w prowadzeniu domów gościnnych (aktualnie są to Fala w Krynicy Morskiej, Przystań Gawron w Rucianem-Nidzie oraz ten w Leśnej). Później na świecie pojawiła się długo wyczekiwana córeczka, po prababce Aleksa nazwana Hanią (2005), a następnie upragniony syn, po pradziadku Mai nazwany Dymitrem (2007). Aż trudno uwierzyć, jak dobrze im się wiedzie - oczywiście, zdarzają się kłótnie, problemy, nawet te poważniejsze. Przykładowo, Maja od kilku lat cierpi na zupełny brak wolnego czasu na malowanie, które przez wychowywanie dzieci i pomoc przy prowadzeniu pensjonatu pięknie zaniedbała, Olek próbuje od kiku miesięcy przekonać Maję, że powinni potarać się o kolejnego potomka, Hania ubolewa nad brakiem "chłopczyńskich" zabawek, Dymitr nad swoim imieniem... Racja, to raczej nie są poważne problemy, aczkolwiek... Ma je każdy, nawet rodzina Gawronów; sztuką zaś jest żyć tak, jakby ich nie było. I tak właśnie żyje Aleks.


Oni i One    /    Drobnostki    /    Wspomnień czar    /    Kontakt



Borze, jak słodko. Przepraszam, pretensje można mieć do mojego mózgu, nie do mnie. Zapraszam do powiązań, wątków, nawet wspólnych notek - co tam chcecie, gg w odpowiedniej zakładce. Jako pierwsza na blogu postać, Aleks życzy miłej zabawy wszystkim Autorom ;)

piątek, 21 grudnia 2012

Rekrutacja



A później wróć tu ze swoim adresem e-mail.

Zarząd Gminy


Pytania, prośby, propozycje, uwagi, żale, pretensje, pochwały i wnioski.

Wolne Postacie


1. Każdy autor może dodać dowolną ilość wolnych postaci.
2. Jeśli ktokolwiek ma ochotę przejąć którąś z nich, należy zaznaczyć to w komentarzu ze zgłoszeniem lub w Zarządzie Gminy, jeśli autor prowadzi już postać na blogu.
3. Proszę trzymać się poniższego wzoru.

Wzór:
  • Imię/imiona:
  • Nazwisko:
  • Wiek/data urodzenia:
  • Zawód:
  • Historia:
  • Powiązania:
  • Uwagi autora:



Zajęte Wizerunki


Rezerwacje:
Bradley Cooper
Cobie Smulders
Jennifer Lawrence
Johnny Depp
Robert Downey Jr
Jensen Ackles


Karta Postaci


1. Minimalna długość Karty Postaci nie jest określona, podobnie jak forma, jednak musi ona zawierać wszystkie podane niżej informacje.
2. Informacje:

  • imię/imiona - maksymalnie dwa
  • nazwisko - dowolne
  • data urodzenia - wiek jest sprawą dowolną, jednak schodzenie poniżej 15 lat tworzy problemy natury praktycznej, więc należałoby tego unikać
  • miejsce urodzenia - tworzymy tylko miejscowych, a więc ludzi, którzy mieszkają w okolicy od dłuższego czasu; miejsce urodzenia jest dowolne, ale uprasza się gorąco o tworzenie Polaków
  • zawód
  • opis charakteru
  • krotka biografia

3. Błagam, błagam, BŁAGAM o to, żeby trzy razy zastanowić się nad tym, jaka postać ma rację bytu na tym konkretnym blogu, a jaka powinna sobie znaleźć własny kąt na innym. Nie chodzi o posługiwanie się 'wiejskimi stereotypami' jako wyznacznikami tego, czy postać jest trafiona, ale zachowanie realizmu. Każdemu zdarzyło się chociaż kilka dni spędzić na wsi i niechaj wróci do tego momentu i zastanowi się, jak tamte doświadczenia przenieść na proces tworzenia postaci. Wieś to nie Nowy Jork w wydaniu mikro, ale zupełnie odmienne środowisko, weźcie to, moi mili autorzy, pod uwagę.

Regulamin


0. Kontakt z Zarządem Gminy
0.1 ide.do.gminy@gmail.com


1. Informacje podstawowe
1.1 Akcja bloga rozgrywa się w Leśnej, czas jest zgodny z rzeczywistym. Bohaterowie to mieszkańcy wspomnianej miejscowości.
1.2 Tekst umieszczany na blogu musi być autorstwa osoby publikującej, wyjątkiem są oczywiście cytaty, które zgrabnie uzupełniają Karty Postaci lub notki.
1.3 Akcja rozpoczyna się w grudniu roku 2012.
1.4 Przed pozostawieniem swojego maila w rekrutacji należy dokładnie zapoznać się ze wszystkimi zakładkami. Powstały po to, żeby ułatwić przyszłym autorom zorientowanie się w zasadach panujących na blogu i przybliżyć kilka najpotrzebniejszych informacji dotyczących życia w miejscu, o którym traktuje blog.
1.5 Na jednym mailu można mieć więcej niż jedną postać, jednak każda musi mieć własną Kartę. Jeśli jednak ktoś ma ochotę na rozdzielenie wszystkich swoich bohaterów na osobne maile, nie ma problemu.
1.6 Bądźcie kreatywni, bawcie się dobrze.


2. Rekrutacja, prawa i obowiązki
2.1 Aby dołączyć do grona autorów wystarczy zostawić swojego maila w zakładce Rekrutacja.
2.2 Pierwszym opublikowanym przez autora postem musi być Karta Postaci, której tworzenia dotyczy odpowiednia zakładka. Jeśli Karta nie pojawi się w ciągu dwóch tygodni, mail będzie usunięty z listy.
2.3 Każdy autor jest zobowiązany do napisania jednej notki w przeciągu trzech miesięcy.
2.4 Odstęp pomiędzy publikacją postów, zarówno notek jak i Kart Postaci, musi wynosić przynajmniej godzinę.
2.5 Prawo do urlopu przykazuje każdemu autorowi, jednak zgłoszona nieuzasadniona przerwa w aktywności na blogu nie może trwać dłużej niż miesiąc. Urlopy należy zgłaszać w zakładce Dyrekcja.
2.6 Podobnie wszystkie pytania, propozycje i uwagi powinny znaleźć się w zakładce Dyrekcja.
2.7 Rezygnacja z pisania na blogu jest możliwa w każdej chwili, podobnie jak powrót do grona autorów.
2.8 Listy obecności będą pojawiać się co miesiąc. Autorzy którzy nie wpiszą się w przeciągu przeznaczonych na to trzech dni, dostaną kolejne trzy na kontakt z Dyrekcją i decyzję w sprawie swojej przyszłości na blogu.
2.9 Używanie poprawnie języka polskiego jest umiejętnością absolutnie niezbędną.


3. Bohaterowie
3.1 Realizm jest tym, na czym szczególnie nam zależy. Twórzcie ludzi z krwi i kości, ideały nie istnieją.
3.2 Karty autorów, którzy nie zastosują się do którejkolwiek z zasad nie będą akceptowane. Nie ma wyjątków, wszystkie niezgodne z regulaminem lub zasadami racjonalnego myślenia będą odsyłane do poprawki lub, w razie odmowy, usuwane.


4. Wątki, komentarze i notki
4.1 Wątki prowadzone są w komentarzach pod Kartami Postaci.
4.2 Raz na jakiś czas pojawi się post, pod którym wszyscy autorzy proszeni będą o skrócony opis ostatnich działań swoich postaci, co pozwoli na stworzenie ogólnego opisu akcji na blogu.
4.3 Rozmowy między autorami, a nie ich postaciami, należy prowadzić w nawiasach kwadratowych.
4.4 Nie istnieje minimalna i maksymalna długość jednej wypowiedzi/komentarza, należy tę kwestię dostosować do preferencji własnych i współautorów.
4.5 Erotyka, bluzgi i opisy scen brutalnych mogą być jak najbardziej zawierane w notkach.
4.6 Nie wolno jednak publikować treści niezgodnych z prawem (ignorantia iuris nocet, mili moi).
4.7 Wspólne opowiadania publikować należy tylko raz, zaznaczając wyraźnie, kto wziął udział w tworzeniu notki.


5. Inne
5.1 Spam jest dopuszczalny tylko w odpowiedniej zakładce.
5.2 Spory pomiędzy autorami powinny być załatwiane prywatnie, nie zaś w ramach awantury na blogu.
5.3 Shoutbox to zabawka dla autorów i noszących się z zamiarem dołączenia do zacnego grona.

Informacje


Leśna - niewielka wioska położona w Beskidzie Żywieckim, tuż obok granicy ze Słowacją. Turystyczny raj dla narciarzy i osób które chętnie odetchną świeżym powietrzem. Płynie przez nią rzeka, która okresowo wysycha, co nie zmienia faktu, że jej brzegi są ulubionym miejscem spotkań dzieciaków z całej okolicy. Od dobrych dwudziestu lat rządzi tu niepodzielnie Wójt, który prawdopodobnie ustąpi ze stanowiska dopiero w chwili swojej śmierci. Mieszkańcy Leśnej cyklicznie na niego narzekają, ale stają za nim murem za każdym razem, gdy ktoś 'wyżej postawiony' chce zrzucić go ze stołka. Wiecznie narąbany jedyny policjant we wsi stoi na straży prawa, choć sam często łamie wszelkie przepisy obowiązujące w naszym kraju. Ksiądz wie wszystko o wszystkich i z ambony, niemal po nazwisku, wskazuje kto nie był ostatnio na Mszy Świętej lub nie przystąpił do komunii. Sielsko-anielski obrazek wsi, która mogłaby by zdobyć prawa miejskie już lata temu, ale wtedy przepadły by mieszkańcom wszelkie ulgi dla rolników, a tych w tym miejscu nie brakuje. 
Malownicza wioska w samym sercu gór jest istnym rajem dla miłośników górskich wypraw, oraz tych którzy chcą jedynie poleniuchować w pięknej okolicy. Jedynie piętnaście kilometrów od wioski leży większe miasto - Żywiec - znane z Browaru Żywieckiego i Zamku, w którym do niedawna żyła ostatnia prawdziwa habsburska księżniczka. To właśnie do Żywca wybierają się Ci którzy chcą spędzić popołudnie w kinie, marzy im się wyprawa do galerii handlowej lub zmuszani przez rodziców muszą spędzać dni w jednej ze szkół ponadgimnazjalnych. Jeśli o edukacji mowa... W Leśnej znajduje się przedszkole (kilka pomieszczeń wydzielonych z budynku Ośrodka Gminnego), dwie podstawówki (jedna SP nr 1 w 'Dolnej Leśnej' druga, zdecydowanie nowsza w 'Górnej Leśnej) a także gimnazjum stanowiące integralną część Szkoły Podstawowej nr 2. Oprócz tego we wsi znajduje się Gminny Ośrodek Zdrowia, dwa prywatne gabinety lekarskie (pediatryczny oraz dermatologiczny), gabinet weterynarza oraz trzy spore pensjonaty, które żyją mniej więcej od października do lutego a później przez całe wakacje. W Leśnej znajduje się również karczma licząca sobie niemal dwieście lat. Urocze panie w miejscowych strojach ludowych latają między stolikami z kuflami piwa i z talerzami pełnymi regionalnych przysmaków. Konkurencję dla niej stanowi nowoczesna włoska restauracja, która z Włochami wspólne ma jedynie tempo pracy. Do niedawna mieszkańcy mogli poszczycić się dwoma marketami, niestety nie przetrwały one nawet pół roku, bo monopol na wszelką sprzedaż od lat posiada jeden sklep oferujący dosłownie wszystko: od alkoholu przez produkty spożywcze, a na gwoździach skończywszy. 
Większość mieszkańców żyje tu od zawsze, na zawsze, dziedzicząc domu po swoich rodzicach lub dziadkach, rozbudowują gospodarstwa i starają się dostosować do coraz to ostrzejszych przepisów unijnych. Część ludzi jednak wyjeżdża by zaznać wielkiego świata i jedynie z nostalgią wspomina dzieciństwo na polach i nad brzegiem rzeki. Nic w tym dziwnego. Niby 'zapadła wiocha' gdzieś na końcu świata, ale nawet taka wioska ma swoje niezapomniane miejsca, niezapomnianych mieszkańców i przemilczane sekrety.

sobota, 1 grudnia 2012

Kontakt, czyli: zainteresowany - napisz

Chcesz ustalić powiązanie w zaciszu gadu-gadu, pomyśleć spokojnie nad wątkiem, masz ochotę na wspólną notkę, a może po prostu chcesz pogadać o życiu? Napisz:

GG (bardzo często): 43675653
E-mail (często): salmont@onet.eu
G-mail (rzadko): soseose@gmail.com

Możesz też pisać tutaj, pod tą zakładką ;)

Wspomnień czar, czyli "życie w opowiadaniach"

[być może już niedługo]

Drobnostki, czyli wszystko, co (być może) chciałbyś wiedzieć

[w budowie]

Oni i one, czyli powiązania

Maria Łucja Gawron
15.11.1955

[...]


Maja Aristow-Gawron
9.01.1982

Pani jego serca, osoba, bez której jego życie nie miałoby sensu, a każdy kolejny pensjonat po tygodniu stałby się kupką gruzu. Piękna kobieta, która zawróciła Aleksowi w głowie już na pierwszym roku studiów - ona wkuwała francuskie przysłowia, gdy on uczył się serbskiej gramatyki; któregoś dnia spotkali się w bibliotece, całkiem przypadkowo; jak to typowe dla bajek, Aleks przy tym pierwszym spotkaniu powiedział Mai, że będzie jego żoną i, jak to typowe dla rzeczywistości, Maja roześmiała mu się w twarz (ten śmiech wydał się wtedy Aleksowi najpiękniejszą melodią, jaką w życiu słyszał). Od tamtej pory byli praktycznie nierozłączni, dla wszystkich ich znajomych jasne było, że będą kiedyś tworzyć rodzinę. Tak się też stało: po wielu latach starań o dziecko - podejrzewano u Mai bezpłodność - na świecie pojawiła się Hania, potem Mitka; Maja dałaby się pokroić na kawałki za swoje ukochane brzdące, ale jak dla niej, dwójka dzieci to w sam raz, ani mniej, ani więcej, podczas gdy Aleks, wychowany w rodzinie wielodzietnej, chciałby mieć ich CONAJMNIEJ czwórkę.
Rodzina Mai pochodzi z Rosji, stąd też jej pierwsze nazwisko oraz imię, jakie dała synkowi. Na początku lat siedemdziesiątych państwo Aristow wyjechali do Polski, aby tutaj wychować Maję i jej siostrę, Sonię. W 2000 roku postanowili wrócić do Rosji, od tamtego czasu są częstymi gośćmi w pensjonacie Przystań Gawron.
Maja studiowała filologię romańską; jej drugą pasją jest malarstwo i sztuka w ogóle. Pracowała przez pewien czas jako nauczycielka, aktualnie jest gospodynią w pensjonacie "Pod Skrzydłami Gawrona".
Jest średniego wzrostu szczupłą kobietą o blond włosach i pięknym uśmiechu. Świetnie gotuje i kocha to robić. Cierpliwa (w przeciwieństwie do męża), tak samo jak on pracowita, bardzo dokładna, nie znosi bałaganu; uczynna i pomocna, wobec bliskich wymagająca, ale kochająca; uwielbia obdarowywać bliskich, najczęściej czymś własnej roboty. Piekielnie inteligentna i bardzo mądra. Zdarzają się jej wybuchy gniewu, których potem strasznie żałuje. Uczucie okazuje przez działanie: raz na tydzień przytuli, ale codziennie wrzuci do torby upieczone przez siebie ciasteczko czy śliczny obrazek z podpisem "myślę o Tobie". Słowem - cudowna kobieta, najlepsze, co mogło przydarzyć się Aleksandrowi - i za co taki skarb?



Hanna Gawron
30.08.2005


[...]



Dymitr Gawron
31.12.2007



[...]